2009/10/06

Tu już nic się więcej nie stanie




Niczego dobrego się po tej płycie nie spodziewałem. Kult to od 11 lat, czyli od momentu wydania głośnego "Ostatecznego Krachu Systemu Korporacji", dwa fatalne longpleje i kilka zupełnie zbędnych singli i maxisingli. No i, oddać trzeba, setki rewelacyjnych koncertów - pod tym względem zespół raczej nie zawodzi i grupa regularnie pozwala sobie na grubo ponaddwugodzinne widowiska. Na miejscu Kazika i ekipy doszedłbym do dość oczywistych wniosków - jeśli na żywo wychodzi, a w studiu już niekoniecznie, to może dać sobie w ogóle spokój z wymyślaniem nowego materiału? Publiczność to i tak banda Mamoniów, te same kawałki grane od prawie 30 lat jej nie przeszkadzają [a wręcz przeciwnie], więc nie byłoby problemu. Zespół jednak do studia wszedł po raz kolejny. I nagrał album, i nazwał go "hurra!". Ale czy jest się z czego cieszyć?

Głównym problemem "hurry!" są teksty. Tak nijakie, rozmyte i kiepsko napisane, że ta teza o artyście sytym postawiona przez Kazika dekadę temu w "Las Maquinas de la Muerte" okazuje się być, cholera, prawdziwa. Liryki Staszewskiego przypominają od dłuższego czasu herbatę parzoną po raz setny z tych samych fusów. Bo pół biedy, że Kazik po raz milionowy porusza te same tematy [religia, polityka, religia, wojny, no i jeszcze religia] - są wszak tacy, którzy przez całe życie piszą tylko o chlaniu wódy i tanich dziwkach, i wszystkim się podoba. Gorzej, że teksty Kazika na każdej kolejnej płycie to jakieś przykre kuriozum, z reguły wtórne, kiepsko napisane i ciągnięte w nieskończoność [chlubnym wyjątkiem była wydana trzy lata temu "Płyta" Buldoga]. A po ostatnim wersie słuchacz, o ile w międzyczasie nie zasnął, zadaje sobie takie pytanie.

Za przykład weźmy sobie "Jutro wszystko zmieni się" - kolejne zwrotki ciągną się i ciągną, żeby na koniec dojść do jakże oryginalnego wniosku, że to źle, że ludzie prowadzą ze sobą wojny, a politycy to szeroko pojęta banda chuja. Numer się kończy, a wszyscy ci, którzy choć fragmentarycznie wcześniejszą twórczość Staszewskiego znają, konstatują, że dawny Kazik został chyba porwany i podmieniony przez jakichś złych ufoludów. Dawny Kazik, czyli ten, który nie bał się poruszać tematów trudnych ["Komuna mentalna"], który w swoich tekstach potrafił mocno skupić się na konkrecie ["Muj wydafca"], a nie tylko nieśmiało wokół konkretu krążyć. Ten Staszewski, który potrafił mocno kąsać ["Patrz"] i celnie pointować ["Bliskie spotkania 3 stopnia"].

Żeby nie było - jest na "hurrze!" kilka wyraźnie wybijających się tekstów. Zdecydowanie najlepsi na płycie są "Skazani", opowiadający o małżeństwie, które dotarło do momentu, kiedy to już nie warto się rozstawać, ale i życie ze sobą większego sensu nie ma. Męczą się więc nasi małżonkowie w związku ciągniętym na siłę, wyrzucając sobie wzajemnie dawne błędy, uchybienia i niedopatrzenia. Tkwią z przymusu w pułapce, w którą sami, dobrowolnie, weszli wiele lat temu. Bardzo mocna, gorzka rzecz, ciekawie zresztą korespondująca z okładką płyty [choć to chyba akurat przypadek].

Bronią się ponadto "Amnezja" [czujna publicystyka dotycząca bezmyślnego sentymentu Polaków do poprzedniego ustroju] oraz przewrotna "Maria ma syna". Duszno i ponuro jest w "Kiedy ucichną działa już". "Idiota stąd" specjalnie odkrywczy nie jest, ale podoba mi się rozpoczynająca go fraza o "kutasie na prąd". I to właściwie tyle. Przez resztę płyty słuchać musimy wałkowanych już wielokrotnie banałów i jasnogórskich potworków w rodzaju: "Nie chcę iść do łazienki bez ręki" czy "Politycy z potylicy i wojskowi z zagranicy".


Album w pewnym stopniu ratuje strona muzyczna - Kult od lat nie miał tak dobrych kompozycji. Moim zdaniem co najmniej trzy numery z "hurry!" mogą stać się przebojami radiowymi. Są to: wspomniane już "Amnezja" i "Skazani", a także "To nie jest kraj moich snów" z rewelacyjnym refrenem i bujającą gitarą w tle. Potencjał mają również balladowa "Kiedy ucichną działa już" i "Karinga". Chłopaki w udowodnili na najnowszej płycie, że w dalszym ciągu mają dryg do tworzenia melodii i refrenów, które po pierwszym usłyszeniu ciężko wyeksmitować z głowy. Można niby postawić zarzut, że postęp muzyczny zespołu jest od wielu lat właściwie żaden, ale po co? Kult jaki jest, każdy widzi, i chyba nie ma sensu oczekiwać, że zespół nas jeszcze czymkolwiek zaskoczy. Tym bardziej, że największym badziewiem na płycie jest "Nie mamy szans" - jedyny moment, w którym zespół sili się na zabrzmienie w nieco inny, mniej standardowy niż zwykle sposób.

Niestety, sporo jest też tutaj niepotrzebnych piosenek - całość trwa przeszło godzinę i pod koniec zaczyna nużyć. Dramaturgia w pewnym momencie totalnie siada i gdyby zespół podszedł do materiału bardziej selektywnie i wywalił 5-6 numerów - "hurra!" nie tylko niczego by nie straciła, ale wręcz dużo zyskała.


Podobno wydawca Kultu, Sławek Pietrzak, straszył [motywował?] zespół podczas sesji nagraniowej mówiąc, że jak trzecią słabą płytę z rzędu nagrają, to koniec. "hurra!" słaba nie jest. Jest poprawna. Powiedzmy sobie jednak szczerze - nawet, gdyby płyta okazała się takim samym klocem skręconym, jakim był "Poligono Industrial", żaden "koniec" Kultu by nie spotkał. Bo zespół Staszewskiego zawsze sprzeda się w kosmicznym, jak na warunki naszego rynku muzycznego, nakładzie*, a na koncerty jeszcze przez wiele lat walić będą kolejne pokolenia uczniów i studentów ortodoksyjnie Kazika wielbiących niezależnie od poziomu materiału, jaki nagrywa. Kredyt zaufania, jakim Kult dawno temu został obdarzony, wydaje się być niewyczerpany. Ale mnie nie pytajcie, czy to dobrze, czy źle.

___________________
* "hurra!" jeszcze przed premierą zdobyła status złotej płyty.

PS: Grupa13 zrobiła niegłupi teledysk do singlowej "Marysi". Znaczy, mądry to on może nie jest, jest za to całkiem zabawny:



PS2: Autorem koncertowych zdjęć zespołu wykorzystanych w tym wpisie jest Rafał Nowakowski, a pożyczyłem je sobie z oficjalnej strony zespołu.

PS3: W pierwszym wpisie na tym blogu zapomniałem podziękować największemu specowi od HMTL-a w caaałej wsi - Gziesowi Wońskiemu, bez którego ta strona nie wyglądałaby tak, jak wygląda. Chciałbym więc nadrobić to karygodne niedopatrzenie i serdecznie podziękować Grzegorzowi tym oto gifem z Jessy Albą.

3 komentarze:

  1. Anonimowy10/07/2009

    W mój nastrój lepiej wpasowywałaby się notka, która w całości krytykuje Jessikę Albę (przede wszystkim za jej wygląd - fatalny oczywiście), a gdzieś na końcu mogłaby być mała wzmianka o nowej płycie Kultu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kazik, mimo całej mojej sympatii do jego osoby, to chyba jeden z większych minusów na tej płycie. A raczej: jego głos. Nie da się ukryć upływu czasu, ja oczywiście wiem, że nie jest on pierwszej młodości, ale fakt - na koncertach daję radę. Koncerty grają świetne, tu się zgodzę.
    I teksty... pisane na kolanie jak dla mnie.

    Rozpisałabym się, ale cholera, nie mam czasu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy10/12/2009

    Ale to dobrze czy źle?
    Bruder

    OdpowiedzUsuń