2009/11/20

Smutne pędzle

Czerski wkleił na swoją zupę świetną polską reklamę:



Fajnie, nie? Tym bardziej fajne, że świetna polska reklama to zjawisko, z którym spotykam się wyjątkowo rzadko. A tu wszystko jest OK - aktorzy fajnie zagrali, copywriterzy nieźle napisali dialog [śmieszy mimo braku bluzgów], no i pomysł mieli świetny.

Właśnie. Pomysł. Świetny, ale podpieprzony. Stąd:



O tym, że reklama Sandler Training to najzwyklejszy plagiat, napisał pjp [czyli Łukasz z Motywu Drogi]. Nie wierzę, jak potwornym struclem trzeba być, żeby zdecydować się na taki ruch. Szczególnie dzisiaj - w czasach powszechnego dostępu internetu, kiedy ordynarną kradzież pomysłu można obnażyć wklejając tylko jeden link. Smutne pędzle.

A żeby tę przykrą notkę spointować jakimś miłym akcentem, oto konstatacja na dziś: Colin Mochrie to kozun jest, bez kitu.

2009/11/16

Paintball w psychiatryku

Ogłoszenie bezpłatne nr 2:

5-go grudnia o godzinie 14 organizujemy mecz paintballowy. Impreza odbędzie się w opuszczonym szpitalu psychiatrycznym w Otwocku.



Oficjalna strona obiektu: www.psychopaintball.pl

Ceny nie są wysokie - za 200 kulek i komplet wyposażenia zapłacimy zaledwie 45 złotych. Oczywiście, radzę wziąć droższą opcję, bo gramy do ostatniej kulki! Pełen cennik na podanej powyżej stronie.

Niezależnie od tego, czy jedziesz, czy nie – podaj, proszę, tę informację dalej. A jeśli jedziesz, to weź ze sobą swoich znajomych: przyjaciół, wrogów, chłopaka, dziewczynę, swoich ex, rodzeństwo, rodziców, dziadków, wykładowców, listonosza, a nawet tę tęgawą blondynę z działu mięsnego w pobliskim markecie. Im więcej osób zjawi się na imprezie, tym mniej za nią zapłacimy!

Jeśli zdecydujesz się jechać na 100%, bardzo proszę o poinformowanie mnie jak najszybciej w jakikolwiek sposób: via GG/NK/Grono/blog/komórkę, itp.
Zaliczki [20 złotych] wpłacajcie do wtorku, 1 grudnia, na numer konta Wąskiego Grzesia: 07 2490 0005 0000 4000 7604 9661, dane: Grzegorz Boński, ul. Dąbrówki 6, 05-070 Sulejówek

Możecie też dać mi kaskę bezpośrednio, jeśli tylko będziemy się do 5-go grudnia widzieć.

Info dla wszystkich tych, którzy boją się, że Otwock to drugi koniec świata i że trzeba będzie dojeżdżać na nie wiadomo gdzie: ze Śródmieścia do Otwocka jedzie się pociągiem nieco ponad pół godzinki, a cena biletu to parę złotych.
Jeśli zabierasz się samochodem i oferujesz wolne fotele, napisz mi o tym, a wspólnie te wolne miejsca zapełnimy.

Jeśli będziesz paintballować pierwszy raz, polecamy Ci zabrać byle jakie ciuchy - stare spodnie i buty, a także ciepłą bluzę [najlepiej z kapturem]. Przydadzą się również: szalik/bandana [bo dostać w odsłoniętą szyję lub potylicę to nic przyjemnego] i cienkie rękawiczki [kulka w palce też bywa bolesna]. Oczywiście w cenę wstępu wliczony jest również mundur, więc straty odzieżowe nie powinny być przesadnie duże.

Jeśli nie będziesz mógł/mogła zjawić się na godzinę 14, możesz przyjechać później i zapłacić za mniejszą ilość kulek.

Osoby poniżej 18. roku życia proszone są o uzyskanie i zabranie ze sobą pisemnego pozwolenia od rodziców.

Jeśli macie pytania – piszcie śmiało.

2009/11/13

Ogłoszenie bezpłatne

Ej, ktoś jutro na paintball reflektuje?

14 listopada, czyli jutro, o godzinie 15 w hali przystosowanej do paintballa na ulicy Ordona 2A w Warszawie gramy do ostatniej sztuki amunicji!

Cena: 60 złotych za 200 kulek, 100 złotych za 500.

Jeśli kogoś raduje perspektywa władowania mi paru kulek z farbą w dupę - zapraszam.

Ostrzegam jednak, że tanio dupy nie sprzedam.

2009/11/12

Zmiany, zmiany...

Całe życie deklarowałem, że jestem zapalonym psiarzem. I że nie lubię kotów.

Narzekałem, że śmierdzą, że są upierdliwe, strzelają fochy, robią co chcą, srają do butów, rzygają gdzie popadnie i generalnie wredne są. A tak poza tym od ich sierści robią mi się syfy. No, taki już ze mnie antykoci ksenofob.
Tego gościa jednak, cholera, polubiłem:



I zaakceptowałem prawie całą jego kotowatość. Tylko mógłby mniej jęczeć o jedzenie.

***

Z innej beczki: "Musiał coś jeść", czyli najbardziej makabryczny news ostatnich dni. Pomijając jednak chorą, ohydną historię, notka ta zaopatrzona jest w szałową i przewrotną pointę [ostatni akapit!], której nie powstydziłby się Maciej Zembaty :)

***

A na koniec muzyczna polecajka, czyli nowy Łona:



Chociaż określenie nowy nie jest w przypadku "Bumboksa" do końca trafione. Kawałek pochodzi wszak z wydanej prawie półtora roku temu epki "Insert", niemniej - tutaj został on gruntownie przearanżowany i zagrany na setkę przez muzyków z zespołu The Pimps, z którymi Łona uskutecznia koncerty. I ta nowa wersja podobie mi się bardziej od płytowej - mięciutki, wygładzony podkład sprawia, że kawałek nabiera fajnego, czilałtowego sznytu.

Idealnego na tak chujową pogodę.

2009/11/06

Groch z kapusto, czyli jak nadrobić tydzień w jednej notce

Ostatnio brakowało mi czasu. Znaczy - brakowało mi go na pisanie, bo dopóki nie ogarnę się z pracą, mam go właściwie całą masę. A pisać jest o czym i przez ostatni tydzień mi się trochę nazbierało. Oto więc hurtowe nadrobienie paru ostatnich dni w jednym wpisie:

• jako się rzekło - ostatnio nieco rzadziej piszę, a częściej dłubię ołówkiem i tuszem. Efekty bywają na przykład takie:



• nie będę Państwa zanudzał kolejnym tekstem o Andrzeju Budzie, wcisnę go więc tutaj, między wierszami. Otóż Andrzej postanowił zapodać kontrę i na tę notkę zareagował tak:

Witam

Tym razem daję 1 dzień od daty tej wiadomości na usunięcie tekstu:

http://kulturalemura.blogspot.com/2009/10/andrzej-listy-pisze.html
bo tak jak poprzedni tekst narusza on moje dobra osobiste.
Jesli nie zostanie on usunięty, we wtorek złożę pozew o zadośćuczynienie + ochronę moich dóbr osobistych, bo już poprzedni wpis je naruszył i stanowi podstawę do skierowania pozwu.
Andrzej Buda

Prawdę rzekłszy - mail ten wprawił mnie w pewne zakłopotanie - bo co ja tam takiego napisałem? :) Niemniej - teraz pozostaje mi tylko czekać na rozwój wypadków, o których będę Państwa informował na bieżąco. Pewnie też pomiędzy wierszami.

planowałem wejść w polemikę z zeszłotygodniowym tekstem dotyczącym parytetów, autorstwa znanej i lubianej profesor Magdaleny Środy, ale dam spokój. Zamiast komentować i kontrargumentować, ograniczę się do wklejenia fragmentu rzeczonego artykułu, który bardzo wiele mówi o horyzontach myślowych byłej Pełnomocnik ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn:

W czasie czerwcowego Kongresu Kobiet Polskich największym zainteresowaniem cieszyły się tematy związane z edukacją (1200 osób), przemocą (1000), społeczeństwem obywatelskim (900 osób), kulturą (800).
Na panel poświęcony sportowi przyszło 50 kobiet. Paneli na temat energii atomowej, korupcji i Euro 2012 nie zorganizowano z braku chętnych.
Dla porównania: na tegorocznym Forum Ekonomicznym w Krynicy, gdzie zaproszeni byli niemal wyłącznie mężczyźni, nie było żadnego panelu na temat polityki społecznej, za to aż pięć poświęcono piłce nożnej. Rząd usprawiedliwia nadmierne zainteresowanie sportem i ogromne zaangażowanie w Euro 2012 budową stadionów, zapominając jednocześnie, że służą one w 80 proc. chłopcom. To trochę tak jakby inwestować publiczne pieniądze w kluby fitness, gdzie uczęszczają głównie dziewczynki.
Właściwie, czemu nie. Oczywiście takiego projektu nie wsparłaby żadna partia. Byłoby to babskie widzimisię [...]


• w tym tygodniu z kolei, w "Europie" - magazynie idei "Newsweeka", profesor Marcin Król kreśli apokaliptyczną wizję zlaicyzowanej Rzeczypospolitej. Twierdzi, że polskie społeczeństwo, wraz z odejściem od religii, zamieni się w

zbiorowisko rozmaitych grup, koterii i zwykłych band walczących o ekonomiczne przetrwanie. Kościół jako instytucja może nadal istnieć, ale pozostanie rodzajem dekoracji, użytecznej jako element ceremonii i rytuałów wyzbytych już treści.

Innymi słowy - profeta profesor Król spóźnił się ze swoim tekstem jakieś kilkanaście lat - takie "diagnozy" mogłyby być trafne i przenikliwe w pierwszej połowie lat 90. Dzisiaj mogą stanowić co najwyżej opis rzeczywistości. Bardzo ogólny i nietrafiony zresztą. I przepełniony oderwanym od tej rzeczywistości pustosłowiem.

• pieprzyć jednak polemiki i jakieś tam polityczno-obyczajowe zagadnienia. Mogą nam one przysłonić naprawdę ważkie kwestie. Takie, jak na przykład stan otłuszczenia Angeliny Jolie AD 2009. Przeprowadziłem wczoraj na ten temat niezwykle żywiołową dyskusję ze Sławkiem. Poszło głównie o ten trailer z Danielem Olbrychskim:



Sławek stwierdził, że Angelina jest przeraźliwie chuda. Ja tymczasem uważam, że wygląda zupełnie zwyczajnie - czyli, jak na panią Jolie przystało - zajebiście w chuj. I że w żadnym wypadku anorektyczki nie przypomina. A Państwo co na ten temat sądzicie?



1-go listopada telewizyjna Jedynka zapodała "Uwierz w ducha". Ze swojej strony mogę pogratulować taktu i kumacji, i na przyszły rok zaproponować "Świt żywych trupów" na zaduszkowy poranek.

parę godzin temu w TVN poleciały "Rozmowy w toku" o niegrzecznych dziewczynkach. I nie chodzi tu o skandalistki [intelektualistki?] pokroju Anny Muchy, a o prawdziwe, nastoletnie Bad Girls, interesujące się dyskotekami, chłopcami oraz łamaniem nosów z buta podczas ustawek i meczów. Generalnie to zjawisko może być dla wydelikaconego warszawiaka w płaszczyku i drogich butach nieco przerażające, ale wspaniały był moment, w którym 18-letnia Arleta [która kiedyś, podczas jednej z bójek pękła innej dziewoi śledzionę] ripostuje wymądrzającą się na widowni kwokę słowami: w dupie byłaś, gówno widziałaś! Coś pięknego! Mam nadzieję, że ktoś to kiedyś wrzuci na jutuba :)

• miałem napisać osobną notkę z relacją z obchodów Międzynarodowego Dnia Animacji, ale napiszę o tym tutaj. Otóż: byłem na trzech warszawskich pokazach: "Warszawskie studia animacji przedstawiają" i "ASIFA Japonia" w Kinie Muranów, oraz "Młoda warszawska animacja" w Kinie.LAB. Na temat tego drugiego zamilknę, bo jeszcze wyjdę na artystycznego troglodytę i ignoranta. Znamiennym wydaje mi się jednak fakt, że półtorej godziny oglądania japońskiej animacji eksperymentalnej sprzed kilku dekad okazało się być ponad siły wielu widzów i gdzieś tak połowa z nich zniknęła jeszcze podczas trwania pokazu.
Skupię się więc tu na pokazach animacji warszawskiej. I tak: pierwszy muranowski seans okazał się być niestety niewypałem. Dostaliśmy tu 9 filmów i większość z nich cierpiała na generalny problem polskiego kina: brak dobrych scenariuszy. Kiepski jest poziom obserwacji społecznej ["Exit", "Titanic World"], dowcip zabawny jak polskie komedie romantyczne ["Wujek", "Krasicki reaktywacja", "Safari"], a techniki wykonania, choć podziwiać można warsztat, cierpliwość i ilość włożonej pracy, momentami niestety zwyczajnie męczą widza. Wyłazi tu przedpotopowe, archaiczne podejście do robienia filmów - niepotrzebne dłużyzny, ciągnąca się ślimaczo akcja, rozmyty przekaz.
Niestety na całej linii zawodzi również nowa produkcja Tomka Bagińskiego [tego od "Katedry"] - "Kinematograf", stworzony na podstawie komiksu Mateusza Skutnika. Dam sobie jednak spokój z krytyką, bo właściwie wszystko, co myślę o tym filmie wypunktowano tutaj.
Pokaz miał dwa jasne punkty - rewelacyjną "Laskę" Michała Sochy z Platige Image - jedną z najlepszych polskich krótkometrażówek, jakie widziałem w ogóle. Zgrabna historia opowiedziana tak miodnie i stylowo, jak tylko można. I ta muzyka z motywem klarnetu - rewelacja! Mam nadzieję, że "Laska" wpadnie mi kiedyś w ręce na jakimś DVD, bo takie majstersztyki można oglądać bez końca. Bardzo sugestywne jest "Dokumanimo" Małgorzaty Bosek - hipnotyzująca opowieść o zapieprzającej od rana do nocy Matce Polsce, dbającej o to, by tylko nie zgasło ognisko domowe. Nieco się co prawda "Dokumanimo" dłuży i mogłoby być gdzieś tak o połowę krótsze, ale nie będę się czepiał.
Jeśli ktoś zbudowałby sobie obraz młodej stołecznej animacji tylko na podstawie tego jednego, nieszczególnie udanego seansu - byłby w dużym błędzie. Udowodnił to dzień później pokaz w Kinie.LAB, gdzie fajnych rzeczy było więcej. Ot, na przykład zabawny "Morderczy Kiełek kontra Giga Kotek", dwa świetne filmy Jamesa Neala ["Wednesday 7:58 AM", "Gravity & Grand Piano"], przyjemnie makabryczni "Chłopcy" Wojciecha Chełchowskiego. No i drugi raz "Laskę" pokazali, a także trzy wcześniejsze filmy Sochy - takoż zacne :)
Generalnie - szkoda, że polscy animatorzy rzadziej, niż ich zachodni koledzy chwalą się swoimi dziełami na Youtube, tudzież jakimś innym Vimeo. Bo dzisiaj jedyną okazją obejrzenia ich filmów są właśnie tego typu organizowane raz na ruski rok przeglądy i festiwale. No i ewentualnie TVP Kultura czasem coś puści. Też raz na ruski rok.

• skoro już jesteśmy przy filmie, to nową świecką tradycją stają się powoli konkursy filmowe na blogu Zawiesiny. Jeśli ktoś lubi rebusy, to polecam zajrzeć tutaj. Tylko ostrzegam - jest w chuj trudno.

• no i jeszcze z innej beczki: jakiś czas temu kupiłem sobie dżiny Liwajsa. Wszyscy mi mówili, że jak Liwajs spodzień uszyje, to nie ma chuja we wsi - takie mocne!
Nogawki rozpieprzyły mi się po dwóch miesiącach.