2009/10/31

Andrzej listy pisze

Ktoś to czyta - i to nie tylko znajomi i rodzina! Ludzie [no dobra, tak naprawdę to jeden człowiek] opiniują, reagują, tupią, krzyczą, listy piszą! I choć póki co autorami listów nie są niestety śliczne, nastoletnie nimfomanki, to i tak nie jest źle. Tydzień temu bowiem napisał do mnie w sprawie tego bloga Mój Ulubiony Polski Blogger.



Dokładnie tydzień temu dostałem list. Bardzo poważny list, taki przez duże "L". List dotyczący tekstu, który, jak niektórzy z Państwa zauważyli, zniknął stąd na początku tego tygodnia. Rzeczonego maila napisał był bohater usuniętej notki, a szło to tak:

Dzień dobry
wpis na twoim blogu z 20 października 2009 zasmucił mnie, bo zamiast dyskusji intelektualnej zawiera obelgi, obraża mnie i moje dobra osobiste - godność i wizerunek (Art. 23 kodeksu cywilnego).
Oczywiście każdy ma prawo wyrażać i mieć swoje poglądy, jako konserwatywny liberał oczywiście bronię wolności słowa. Ale mam wrażenie, że zamiast polemizować z moimi poglądami intelektualnie, stosujesz agresję, próby ośmieszenia, obelgi i obrażanie. Forma agresji nie ma już nic wspólnego z wolnością, bo narusza moje dobra osobiste.
http://kulturalemura.blogspot.com/2009/10/z-pamietniczka-andrzeja-budy.html
Dlatego zgodnie z Art. 24 kc żądam jego usunięcia w ciągu 3 dni od daty tej wiadomości i zaprzestania naruszenia moich dóbr osobistych. Bo w przeciwnym razie skieruję do Sądu Okręgowego w Warszawie sprawę o naruszenie dóbr osobistych z żądaniem zadośćuczynienia - tak jak zrobiłem to w identycznym przypadku z COOL KIDS OF DEATH:
http://muzyka.onet.pl/0,1969930,newsy.html
Pozdrawiam
Andrzej Buda

Po konsultacjach z osobami zorientowanymi w kodeksie prawa cywilnego zdecydowanie lepiej ode mnie, postanowiłem tekst "Z pamiętniczka Andrzeja Budy" usunąć. Mimo, że do teraz nie jestem pewien, czy sam zainteresowany miałby podstawy do skierowania sprawy pod sąd, wszak żaden z moich ataków [momentami wulgarnych, przyznaję] nie dotyczył samej jego osoby, a li tylko jego poglądów. Niemniej - możliwe, że mogłem złamać prawo wklejając bez pozwolenia jego zdjęcia. Mogło też zostać przekroczone prawo cytatu. Tak czy siak - nie warto się kopać z koniem, jak mówi przysłowie.

Bądźcie jednak Państwo pewni, że monsieur Buda pojawi się na tym blogu jeszcze nieraz. Zapraszam też niezmiennie na jego blogaska. Od razu jednak przestrzegam, że komentować jego wywodów chyba nie warto. Jak przystało na prawdziwego "obrońcę wolności słowa" - Budzie zdarza się kasować nieprzychylne komentarze. Skutecznie i bohatersko broni on własną piersią Orła Białego przed wydymaniem.


Aj waj!

6 komentarzy:

  1. E, wystarczyło przeredagować.

    OdpowiedzUsuń
  2. maxłel11/02/2009

    E, trzeba było uderzyć do mediów to byś miał co najmniej pierdyliard (są to skromne szacunki) odwiedzin dziennie. Nie masz nutki do interesów, ergo nie jesteś Żydem!

    Dobrze że w tym liście nie było nic o komentarzach :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie blog* to wolność, której nie dał mi system
    Bo ten najchętniej by mnie ścigał gończym listem

    Jak widać nawet na blogu wolności nie ma.

    *Molesta Ewenement - Nie wiem jak ty; w oryginale "rap to wolność"

    OdpowiedzUsuń
  4. w życiu nie słyszałem o tym człowieku. wpisałem w google, jakiś wywiad, a tam w dwóch zdaniach trzy razy przysrał się do Żydów. czemu nim się nie zajmuje prokurator?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo mu się nikt jeszcze do szyi nie rzucił.

    Jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. trzeba zadzwonić do Blumbauma, niech on weźmie Goldsztajna z Rozenzweigiem i niech coś na tego szmondaka znajdą!

    OdpowiedzUsuń